Wycieczka do Kremnicy (Słowacja) - 24 maja 2014 r.


Celem wycieczki było stare, zabytkowe słowackie miasteczko Kremnica. W okolicach Kremnicy od czasów Średniowiecza wydobywane było złoto i srebro, istniała również mennica bijąca monety. W czasach współczesnych Mennica w Kremnicy była mennicą narodową Republiki Słowacji, gdzie bito słowackie korony. Obecnie w budynku Mennicy mieści się muzeum, które można zwiedzać.







Po czterech godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Grzesiu zaparkował w samym centrum, tuż obok budynku Mennicy. Samo centrum znajduje się na zboczu wzniesienia i wszędzie jest albo "pod górkę", albo "z górki".







Niestety, nie udało się nam zwiedzić Mennicy, przyjechaliśmy za późno. Postanowiliśmy jednak wócić tu jeszcze kiedyś.



Zanim udaliśmy się do Muzeum Monet i Medali zwiedziliśmy kamienicę mieszczańską, w której mieściła się ekspozycja pięknych wyrobów kamionkowych.















Ekspozycja w muzeum podzielona jest na kilka działów, od zabytkowej sztolni w podziemiach, poprzez historię Kremnicy aż do ekspozycji monet i medali. Przepiękna ekspozycja monet, pieniądza papierowego i medali zrobiła na nas ogromne wrażenie. Ekspozycja prezentuje historię mennictwa od czasów najdawniejszych do współczesności, w tym również monet bitych w Kremnicy.
W osobnej sali prezentowane są medale bite (również w Kremnicy) oraz przepiękne medale lane wybitnych słowackich medalierów.
Ponieważ w muzeum obowiązuje bezwzględny zakaz fotografowania zrobiliśmy tylko zdjęcia eksponatów znajdujących się na zewnątrz.











Grzesiu dokonywał cudów, żeby znaleźć się po właściwej stronie obiektywu.



Pomimo zmęczenia, udaliśmy się znowu "pod górkę" w kierunku kościoła p.w. św. Katarzyny. Jest to najstarsza historycznie część Kremnicy. Sam kościół otoczony jest zabytkowymi basztami. Włodek "śmigał" po stromych schodach jak sarenka.























Wreszcie usiedliśmy przy piwku aby odreagować wrażenia. Po obiedzie udaliśmy się na spacer po kremnickiej starówce z obowiązkowym spróbowaniem miejscowych lodów, które okazały się pyszne.



Jeszcze tylko pamiątkowa fotka przed pomnikiem upamiętniającym ofiary zarazy panującej w XVII i wracamy do domu.